Rozpaliłem rumieniec na Twej twarzy
zeszkliłem Twoje oczy
Położyłaś dłonie na mej piersi
i otuliłaś usta moje
samym tylko oddechem
jak w tangu przylgnęłaś do mnie ciałem
niczym dzikie pnącze
zacząłem czytać w Twoich oczach
zaproszenie
do ich niebieskiego ogrodu
i szliśmy razem w gorących pocałunkach
ścieżką naszych ciał
pokazałaś mi kwiaty najpiękniejsze
a wśród nich ten jeden
niemal otwarty
patrzyłem gdy schodziłaś
wilgotnymi schodami
by zanurzyć w ustach moją dumę
potem ja ustami swymi
zebrałem słodką rosę
w Twej świątyni
pragnąłem już tylko upaść
w miękkość Twojego serca
wznosiliśmy się wysoko
ponad widokami
i słuch był pełen westchnień
aż wybuchł nam w oczach Eden
i zaczęliśmy opadać...
zamknął się kwiat piękny do następnej nocy
i serca w swoim rytmie zamknęły nam oczy...