czwartek, 20 grudnia 2012

Ciem




Nocka się zbliża, księżyc jak neon,
do lotu szykuje się Ciem Napoleon.
Rozprostował skrzydła i żądny wrażeń,
poleciał szukać ćmy swoich marzeń.
 
Ledwo opuścił przyleśne szuwary,
już poczuł w powietrzu wabiące opary.
Podążał za nimi w kierunku młodnika,
bo jedna myśl mu z wizji nie znika.
Że tam w tym młodniku jest rodzaj żeński
że tam ćmy szykują wieczór panieński.

Wnet owad przyspiesza lot swój godowy,
a że był młody i całkiem zdrowy,
w mig blisko celu znalazł się
pomyślał jednak, że najpierw coś zje.

Odnalazł ziele żółte co zwało się miłek,
i to był jego ostatni posiłek
skończył go prędko, bo coś go gani
poleciał dalej za zapachami.

A tych coraz więcej jest z każdej strony.
Napoleon tak z siebie zadowolony
rozwinął prędkość, że aż mu się schudło
i ... nagle wyrżnął... w plastikowe pudło.

Tak się zdarzyło że w ekstazie owej
Nie przyuważył pułapki feromonowej
Tyle zapału co miało to zwierze
a teraz już nigdy z niej nie wylezie 

I kiedy ty będziesz w miłosnej ekstazie
Nie daj się ponieść tej zgubnej fazie
bo z jedną chwilą, z jednym dniem
Skończysz mój bracie tak jak ten Ciem